Ariana dla WS | Blogger | X X

1 maj 2018

Rozdział 11

Otworzył im gospodarz we własnej osobie. Na widok Sharona, Jędrek uśmiechnął się szeroko, a gdy dodatkowo zobaczył Asię, wyszczerzył cokolwiek psychopatycznie, a już na pewno chytrze.  Gestem ręki zaprosił ich do środka, gdzie w salonie już siedzieli niektórzy goście. Kilku kumpli z drużyny, ze dwóch chłopaków z zewnątrz i trzy dziewczyny, najwyraźniej partnerki gości.
Asia przywitała się grzecznie, taksując wszystkich uważnym spojrzeniem. Najstarszy w towarzystwie był Kuba Kowalczyk, pozostali byli maksymalnie kilka lat starsi od studentki. Na stole stały miski z jakimiś chrupkami, cola, a w lodówce na pewno czekało coś mocniejszego. Typowe towarzystwo na typowej imprezie. Nic niebezpiecznego.
Pod warunkiem, że nie wzięło się poprawki na obcowanie z siatkarzami. Bo w tym wypadku, gdzieś z tyłu głowy powinna zapalić się czerwona lampka.
− Czy możemy już szykować garniaki na ślub? – zapytał prosto z mostu Wrona, gdy tylko ostatni goście zajęli swoje miejsca, wokół ławy. – Bo ja muszę sobie kupić nowy. Z poprzedniego wyrosłem. – Jęknął, z cierpiętniczą miną wkładając sobie do buzi chrupkę.
Shoe przewrócił oczami, a Asia jedynie pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. Nerwowo zacisnęła palce na rogu kanapy i jeszcze raz potoczyła wzrokiem po wszystkich przybył.
„Wrona, Brizard, Kwolek, Włodarczyk… Znajomy mi nie uwierzą” pomyślała, zdając sobie sprawę z tego, z kim tak naprawdę siedzi. Kątem oka spojrzała na Sharona, którego całkowicie pochłonęło analizowanie struktury paluszka. Uśmiechnęła się nieznacznie gdy przypomniała sobie, co stało się zaledwie kilka minut wcześniej.
„Pocałował mnie. A ja jego.”
− Ale Andrew ma rację – zawtórował środkowemu Brizard. – W końcu nie ma lepszej przerwy w trakcie sezonu, jak ta na ślub. A dla was to jestem gotów z samej Francji przylecieć!
− Będziemy pamiętać! – mruknął Evans, dolewając sobie soku. Jednocześnie posłał Asi znaczący uśmiech.
Zarumieniła się mimowolnie, w myślach klnąc na czym świat stoi. Co to wszystko miało oznaczać?
− Ja na waszym miejscu już zacząłbym myśleć o miejscu na wesele – wtrącił się Kwolek. – W końcu między Kanadą, a Polską jest kilkanaście tysięcy kilometrów. Ja wybrałbym bym jakąś barkę na środku oceanu. Przynajmniej od razu odhaczycie miesiąc miodowy – zarechotał, za co oberwał poduszką od siedzącej obok dziewczyny.
− Jesteście straszni – fuknęła niziutka blondynka. – Musisz im wybaczyć. Za wiele razy oberwali piłką na treningu. Ogólnie to Hania jestem. – Wyciągnęła dłoń w kierunku Joasi, a ta uścisnęła ją niepewnie. – A to Ula i TIti, znaczy Teresa, ale jak ją tak nazwiesz, to będziesz się smażyć w piekle.
− I to w specjalny vipowskim kotle – dodała Titi, odgarniając z czoło rudą grzywkę. W czarnej kurtce i glanach, cokolwiek wyróżniała się w towarzystwie, ale to nikomu nie przeszkadzało.
− Fajnie, że jesteś. – Ula posłała Joasi szeroki uśmiech. Była zupełnym przeciwieństwem Teresy. Długie, brązowe włosy opadały falami na jej ramiona, a przydługie kosmyki spięła spinką z kokardką.  – Im nas więcej, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ta banda coś zmaluje. – Kiwnęła głową na siedzącego obok Janka Firleja, który najpierw zrobił obrażoną minę, a potem pochylił się i cmoknął ją czule.
− Ja też się cieszę. – Asia upiła łyk soku który chyba w założeniu miał być jabłkowy. – Skoro moja obecność zmniejsza ryzyko zagłady całego świata, to cała przyjemność po mojej tronie.
Pozostałe dziewczyny wybuchnęły gromkim śmiechem.
− Gramy w Monopolu! – zarządził niespodziewanie Grucha, a jego koledzy zawtórowali mu wesołymi okrzykami. Sekundę później na stole leżała plansza, Wrona liczył pieniądze w banku, a Titi dyskutowała z Jędrkiem o wyższości hot-doga nad deskorolką.
− Nie martw się. Jestem mistrzem Monopoly  − szepnął konspiracyjnie Shoe, bo oczywiście okazało się, że on i Asia są w jednej parze. – Zawsze wygrywam z siostrami.
− Może dlatego, że dają ci wygrać – prychnęła. – W końcu jesteś ich małym braciszkiem.
Evans zamilkł gwałtownie i wlepił ogłupiały wzrok w planszę.
− Oj, nie chciałam podważyć twoich zdolności! – zaśmiała się dziewczyna, widząc obrażoną minę siatkarza. – Na pewno wygramy – dodała i cmoknęła go w policzek.
Momentalnie wyprostował się jak struna.
− Andrzeju, podaj pieniądze – nakazał, tonem Juliusza Cezara.
− Oczywiście, Sharonie. – Wrona nie mógł przegapić okazji do wygłupów. – Czy reflektujesz również na wieżę Eiffla? Ewentualnie proponują również rozważenie kandydatury buta.
− Weźmiemy wierzę – wtrąciła się Asia, widząc, że Shoe już otwiera usta, by przedłużyć tę maskaradę.
Kanadyjczyk nie protestował. Pozostali również jakoś doszli do porozumienia, więc w końcu mogli zacząć grać. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczek i wygłupów. Wojtek Włodarczyk oskarżał Andrzeja o podkradanie pieniędzy z banku, Hania karciła Bartka za zbyt pochopne inwestycje, a Janek Firlej w połowie rozrywki wylądował pod kanapą, szukając zaginionej bagietki. O dziwo Sharone mówił racje i w całym tym zamieszaniu, udało im się z Asią obrobić przeciwników z ostatnich dolarów. W końcu Wrona stwierdził, że na pewno oszukują i w takim wypadku, on nie gra. Pozostali poparli jego decyzje. Gdy zaprzestano, a towarzystwo dwójkami i trójkami, rozlazło się po całym mieszkaniu. Ktoś włączył muzykę, ktoś wyjął z lodówki napoje bardzo nisko alkoholowe, bo na nic innego siatkarski zawód nie pozwalał.
Asia została na kanapie. Z colą, bo wolała nie upijać się w towarzystwie siatkarzy, obserwował, jak Evans i Brizardem dość nieudolnie próbują grać w Twistera, co chwilę zaliczając przysłowiową glebę.
− Ty i Shoe, to tak na poważnie?
Wzdrygnęła się mimowolnie, gdy za nią, ni stąd ni zowąd pojawił się Kuba Kowalczyk.
− Co masz na myśli? – Nerwowo zaczęła skubać róg sukienki.
Środkowy dopił piwo i usiadł obok dziewczyny.
− To co słyszysz.
Przygryzła wargę. Zamyślony wzrok wlepiła w przestrzeń.
− Zależy, co kryje się w stwierdzeniu „na poważnie” – mruknęła.
Powoli pokiwał głową. Westchnął głęboko, a potem sam nalał sobie coli.
− Ile się znacie?
− Nieco ponad miesiąc.
− To niespecjalnie długo.
− Dlatego nie odpowiem na twoje pierwsze pytanie. Jeszcze nie. Chyba, że chcesz bym nazmyślała.
Kuba nie odpowiedział. Bawił się plastikowym kubkiem myśląc nad czymś intensywnie.
− To dobry chłopak – stwierdził w końcu. – czasami trochę nierozgarnięty, ale dobry.
− Wiem – przytaknęła.
− Nie przejmuj się czasem. On tu jest najmniej ważny – poradził. – Ty i Shoe… pasujecie do siebie. Wszyscy to widzą. Chłopaki sobie żartują, ale tak naprawdę wszyscy trzymamy za was kciuki.
− To miłe. – Asia zaczerwieniła się mimowolnie. – Dziękuję.
− Daj mu szansę – poprosił środkowy. – Znacie się niedługo, ale będziecie szczęśliwi – powiedział jeszcze, a potem wstał i odszedł w stronę kuchni.
Joasia została sama ze swoimi myślami. Pusty wzrok wlepiła w podłogę. Słowa siatkarza nie dawały jej spokoju. „Pasujecie do siebie… Daj mu szansę…”
Zrobiło jej się dziwnie słabo. Wstała powoli, a potem, mając nadzieję pozostać niezauważona, wymknęła się na balkon.
Odetchnęła zimnym, listopadowym powietrzem. Potoczyła wzrokiem po ciemnych uliczkach Warszawy. Potrzebowała tego, potrzebowała chwili spokoju.
− Przeziębisz się.
Odwróciła się gwałtownie. W drzwiach stał zatroskany Sharone. W jednej dłoni trzymał plastikowy kubek, a w drugiej płaszcz dziewczyny.
− Jestem zahartowana – odburknęła, odwracając się z powrotem do barierki.
− Przynajmniej narzuć to na siebie. – Evans założył kurtkę na ramiona dziewczyny. – Musisz być w pełni sił, za kilka dni gramy mecz.
Nic nie odpowiedziała. Przez kilka długich chwil stali w zupełnej ciszy, nawet na siebie nie patrząc.
− Chyba musimy porozmawiać – zaczął niepewnie Sharone.
Asia drgnęła nieznacznie.
− O tym, co się stało?
− A mamy jakiś inny temat?
Westchnęła cicho. Powoli odwróciła się w stronę chłopaka. Spojrzała w jego oczy. Nie potrafiła rozczytać emocji. Żal? Nadzieja? Poczucie winy? Nie uśmiechał się, mierzył dziewczynę uważnym wzrokiem, w napięciu czekając na jej reakcje.
Ale ona nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jej serce biło, jak oszalałe, nie potrafiła skupić myśli. Cały czas odtwarzała się, to co się stało kilka godzin temu i próbowała dojść do jakiś logicznych wniosków.
− Poznaliśmy się miesiąc temu – powiedziała w końcu. – Tak naprawdę prawie się nie znamy…
− Lubisz koty – rzucił bezmyślnie Evans, a Asia mimowolnie prychnęła śmiechem. – Nawet bardziej niż lubisz. I lody pistacjowe. Jesteś z Krakowa. I studiujesz na Politechnice. Mogłaś wybrać Rzeszów, ale wolałaś Warszawę. Uwielbiasz Stephana Antigę, choć nadal nie powiedziałaś mi dlaczego.
Pokręciła z niedowierzaniem głową.
− Zapamiętałeś.
− Nie zapomniałbym.
− Dlaczego?
− Nie wiem – wzruszył ramionami.
− A wiesz dlaczego mnie pocałowałeś?
Zawahał się, ale powoli pokręcił głową. Jednocześnie zrobił krok w stronę dziewczyny, jakby bojąc się, że zaraz ucieknie. Mimochodem obejrzał się za siebie. Nikt jeszcze nie zauważył ich zniknięcia. Mogli spokojnie rozmawiać.
− A dlaczego to pocałowałaś mnie? – zapytał.
Zacisnęła zęby.  Oparła się o barierkę i skrzyżowała ręce na piersi.
− Nie mam pojęcia, co tym myśleć – przyznała.
− Ja też nie – wzruszył ramionami. – Podobno myślenie nie jest moją mocną stroną.
Z cichym świstem wypuściła powietrze. On naprawdę żartował? W takiej chwili? Kiedy ona nie jest wstanie sklecić jednego logicznego wniosku.
− Daj spokój – fuknęła. – Musimy to ogarnąć. Chcę wiedzieć na czym stoję.
Przewrócił oczami, a potem zrobił coś czego zdecydowanie się nie spodziewała, a przynajmniej nie teraz. Chwycił ją za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Zszokowana, najpierw zamarła, ugięły się pod nią kolana, zrobiło jej się słabo. Zaraz jednak przypomniała sobie słowa Kuby. „Daj mu szansę. To dobry chłopak”. Oddała pocałunek.
Był inny niż ten poprzedni. Bardziej pewny, bardziej namiętny. Obydwoje wiedzieli czego chcą i nic nie mogło im w tym momencie przeszkodzić. Żaden deszcz, żaden koniec świata, nawet Wrona za oknem się nie liczył. Byli tylko oni.
− Może jednak porozmawiamy – wychrypiała Asia, gdy w końcu oderwali się od siebie.
− Co chcesz wiedzieć? – zapytał zupełnie spokojnie Sharone. Nie wypuścił dziewczyny z objęć, jakby bojąc się, że mu ucieknie.
− Wszystko – szepnęła.
Pokiwał głową. Mówił cicho, nie spuszczając wzroku z twarzy studentki, patrząc prosto w oczy Joasi.
− Zależy mi na tobie – wyznał. – Wiem, że to brzmi dziwnie, bo nie znamy się jakoś bardzo długo, ale… − przełknął głośno ślinę. – Ale nigdy nie czułem się tak, jak dzisiaj.
− Rozumiem – przytaknęła. – Nie mogę nie rozumieć, bo czuję dokładnie to samo.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Na początku słaby, z każdą kolejną sekundą robił się coraz szerszy, gdy chłopak uświadamiał sobie, co właśnie usłyszał.
− Naprawdę? Nie żartujesz?
− Jestem całkowicie poważna. – Na potwierdzenie swoich słów, wspięła się na palce i delikatnie pocałowała chłopak. – To zupełnie wariactwo, ale dlaczego mielibyśmy sobie nie dać szansy. Tak po prostu.
− Tak po prostu? – Uniósł pytająco brew.
− Na spokojnie – wyjaśniła. – Bez poważnych deklaracji. Z motylkami w brzuchu i z spontanicznymi wypadami na lody.
− W listopadzie?
− Dżizas…
− Okej, rozumiem o co chodzi! – roześmiał się głośno. – Czyli… mogę cię tak po prostu przytulić i nie będziesz bardzo zdziwiona.
− Cały czas mnie przytulasz – zauważyła.
Pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, ale jeszcze mocniej przytulił dziewczynę.
− A ty? Co o mnie wiesz? – rzucił niespodziewanie, chowając twarz w jej włosach.  
Prychnęła śmiechem.
− Przecież mówiłam, że sporo – mruknęła. −Od czego jest wujek Google.
− Na przykład?
− Masz dwie starsze siostry – zaczęła, opierając głowę tors chłopaka. – Jedna, Thea, też gra w siatkówkę. Zaczynałeś od kosza, ale przyszedł kiedyś na jej trening i stwierdziłeś, że przerzucisz się na siatkę. A w ogóle to urodziłeś się  Scarborough i za nim zacząłeś grać w reprezentacji, to twoja wiedza o światowej siatkówce była mniejsza od mojej. A ja grałam co najwyżej w szkole – zakończyła, uśmiechając się kpiąco. – Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
− Nie, dzięki, na razie wystarczy – prychnął. – Ciekawe, ile będziesz wstanie wyczytać z Internetu za pięć lat, skoro już teraz jest tam tyle informacji.
− Wtedy chciałabym cię znać już na tyle dobrze, by nie musieć używać wyszukiwarki – szepnęła.
Uśmiechnął się nieznacznie i czule pocałował ją w czoło.
„No nareszcie!” zupełnie niespodziewanie jego serce znów postanowiło wkroczyć do akcji. „Ileż można było czekać?!”
„Cały miesiąc” spokojnie odpowiedział mózg. „Zauważ, że to stosunkowo krótko, jak na siatkarskie warunki. Stephanowi Antidze zajęło to osiem lat.”
„Skąd niby to wiesz?”
„ Z Internetu. Nie tylko Asia go używa.”
„Dobra, nie ważne.” Tym razem serce nie zamierzało ciągnąć bezsensownej dyskusji. „ W każdym razie, musimy urządzić imprezę! Mamy dziewczynę!”
„Shoe ma, nie my” Mózg nie był aż taż bardzo rozentuzjazmowany.
„Ale my to Shoe! Mamy dziewczynę, mózg, nie przesadzaj, musimy się cieszyć!” wykrzyknęło serce, a potem zaczęło tańczyć kankana, w rytm łupanki dochodzącej ze środka mieszkania.
„Niech ci będzie” westchnął mózg. „Załóżmy, że obydwoje się cieszymy, ale teraz dajmy im spokój. To nie jest czas na nasze kłótnie” dodał, a potem wyłączył się. Serce poszło w jego ślady.
− Wszystko w porządku? – zapytała Asia, widząc, że atakujący wpatruje się w przestrzeń nieprzytomnym wzrokiem.
Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie ktoś głośno zapukał w drzwi balkony.
− Hej, gołąbeczki, żyjecie tam! – Po drugie stronie stał szczerzący się głupkowato Andrzej. – Właźcie  do środka, bo zaraz zamarzniecie!
Wymienili roześmiane spojrzenia, ale posłusznie wykonali polecenie. Robiło się już naprawdę zimno.
Jednak do środka weszli trzymając się za ręce, a tuż za progiem Sharone jeszcze ostatni raz pochylił się i pocałował Asię.
Tak, by wszyscy to widzieli. W końcu byli razem, prawda?


Majówka w pełni, więc ja z wielką przyjemnością przedstawiam rozdział jedenasty. Pisało mi się go wyjątkowo przyjemnie i mam nadzieję, że i wam przypadł do gustu. Z niecierpliwością czekam na komentarze, bo niestety trochę to na tym blogu kuleje 
W każdym razie pozdrawiam i do następnego. 
Violin

1 komentarz:

  1. No i bardzo fajnie, że jest ta majówka to przynajmniej dodajesz tutaj częściej :D
    Impreza potoczyła się zgodnie z moimi ukrytymi oczekiwaniami. Miałam nadzieję, że goście wpłyną jakoś na Asię i przekonają ją jeszcze bardziej do Sharona. Oczywiście zrobili to. Wiele ludzi prowadziło z nią 'dydaktyczne' rozmowy na temat wspaniałości Kanadyjczyka, ale nie mogło się to równać z samym chłopakiem, który ostatnio przechodzi przełom.
    Stary bojaźliwy Sharon poszedł w kąt i dzięki temu mamy Sharona, który postanawia walczyć o swoje. Pierwszym i głównym celem była Asia, z którą poradził sobie zaskakująco dobrze. Jego nagłe pocałunki działają cuda. Czyżby był dobry w te klocki, hmmm? Fajna byłą ta rozmowa na balkonie, dzięki której wszystko stało się jasne.
    A&S razem! Już słyszę kościelne dzwony!!! Ogólnie to kocham chłopaków z drużyny za rady dotyczące ślubu. Były przekomiczne XDDD
    Skoro teraz mamy związek to też nie będzie łatwo. Zobaczymy co tam szykujesz dla tej uroczej parki.
    Dzięki za rozdział,
    N

    OdpowiedzUsuń